stwory legendarne: pterodaktyl, centaur, Max Klinger i Grochowiak

Max Klinger, Opus VI – rękawiczka, 1880

W przeciągu słowa


Ponad to wszystko
Co robimy z śmiercią
To ubierając ją w suknie
To w nagość
Ona zostanie wdowim widmem czasu
Owym gwałtownym starzeniem się zmarłych

Jeszcze przedwczoraj był mężczyzną w wieku
Mógł sadzić drzewa jeść rybę zapłakać
W przeciągu słowa
Zapadł się tak nagle
Że dziś rówieśnicy paproci i węgla

Mój ojciec — mówię —
A nie widzę ptaków
Przez niebo ciągnie klucz pterodaktyli

Grochowiak. Źródło: https://pl.wikisource.org/wiki/Wiersze_wybrane_(Grochowiak,_1978)/ca%C5%82o%C5%9B%C4%87

Czułość albo Guliwer


Chodziła po mnie księżniczka z złotą konwią I śniłem
Że podlewa me palce
Aby znów zakwitły

Była drobna Niebieska Za srebrną woalką

Potem śniłem strażników
Kroczących w głąb ust
Na moście zwodzonym języka

Kapral podniósł latarnię
Rozzłocił mi krtań

Wreszcie w muszlach mych dłoni
Wzniesiono kościoły —

W lewym był pogrzeb
W prawym zaślubiny

Leżałem w trwodze
By niczego nie spłoszyć
Mokrym chlupotem
Serca

Stanisław Grochowiak, źródło j.w.
Max Klinger, Opus IV – Centaur Ścigany, 1881

Centaur


Mieć taki zad jak wypolerowana kula
Nogi co rzadko
Ominie je rzeźnik
Ciężar kanapy o stu poduchach
I duszę

Kochać tak żarcie że trzeba trzech miednic
Chucią ogarniać nawet w dębach dziuple
Jak skoczyć to skoczyć z hukiem tarabanu
I marzyć

Nad kwiatkiem śpiewać
Metafizykować
Mówić o Plaucie
Rozmyślać co wstyd

Ludzkość stworzyła ideę Centaura
W dziwnie wnikliwej o sobie zadumie

Stanisłąw Grochowiak, źródło j.w.

“Miesiąc świeci, martwieć leci” – Fritza Hegenbardta i Franka Kirchbacha wizje niesytej śmierci

Fritz Hegenbardt (1864 – 1943) – niemiecki grafik, malarz, akwaforcista (piękne słowo), rzeźbiarz. Najpierw kształcił się na muzyka, ale wbrew ojcu – Profesorowi praskiego konserwatorium – wybrał w końcu Akademię Sztuk Pięknych. Zaczął w Pradze, potem przeniósł się do Monachium, gdzie w 1888 został uczniem Franka Kirchbacha (1859-1912). Faceta, który karierę zaczął malując ściany pałaców w pełne pompy scenki z Wagnerowskich oper i produkował sztychy upamiętniające wielkie wydarzenia historyczne. Finalnie wybrał jednak karierę ilustratora książek gdzie rozwinął swoją estetykę w kierunku alegorycznej groteski.

Fritz Hegenbart, Tücke (Złośliwość), circa 1900. Co ciekawe ten obrazek błędnie przypisuje się Richardowi Mullerowi, którego dotyczył poprzedni wpis.
Fritz Hegenbart – Kunst und Mammon (Sztuka i Mammon), circa 1900. Mammon demon/bożek zysku (stąd “mamona”) ściąga swoimi mackami sztukę na dno.
również Fritz, bez tytułu. Niezły odjazd. Wygląda to bardziej jak kadr z Hellblazera niż przedwojenny niemiecki twór, ale co ja tam wiem?!

Frank Kirchbach, Lenore (1896) – na motywach ballady Gottfrieda Augusta Bürgera

Miesiąc świeci,

martwieć leci,

sukieneczka szach, szach,

panieneczko, czy nie strach?!

fragmenty ballady – całość do przeczytania TU

(…) Koń się wzmaga, nozdrzem pryska,
Noga w niebo piasek ciska.
— „Ha! ot i dom Lenoro!
Umarli jeżdżą skoro.“ —

Wnet widać żelazną bramę,
Któréj twarde rygle strzegły;
Rycerz dotknął, pękły same,
Drzwi się na oścież rozbiegły.
Przebóg! cóż to za zjawienie?
Wkoło krzyże a kamienie!
A mdławy blask miesiąca
O groby się roztrąca.

Rumak ogniem parsknął z garła,
Wspiął się, zarżał, jak grom ryknął,
Ziemia się pod nim rozwarła,
Ogień buchnął, rumak zniknął.
Nagle słychać szelest głuchy,
Z grobów, z góry, tłumne duchy
Wstają, lecą i płyną: —
Cóż ty teraz, dziewczyno?
(…)

W Lenorze, pochądzącej bodaj z XVIII wieku, mamy skatowany przez romantyków motyw dziewoi, porwanej przez ducha poległego na wojnie narzeczonego. A skoro mowa o poległych, popatrzmy na ten bohaterski smentarz:

Frank Kirchbach, Wojowniczy książę Christoph na trupie ostatniego Abensbergera, 1884
Kirchbach, Porwanie Ganimedesa, 1892

A chór duchów tańcząc wkoło,

Tę jéj zcicha piosnkę pieje:

„Cierp, choć z żalu serce pęka.

Straszna Boga zemsty ręka!

Tu zwłoki zginąć muszą —

Boże! miéj wzgląd nad duszą!“

Kirchbach, Die wandelnde Glocke (chodzący dzwon). Serdecznie polecam zapoznać się z tłumaczenim wiersza Goethego: https://www.oxfordlieder.co.uk/song/562 i poniższą pieśnią Loewego.
…na deser jeszcze maska meduzy od Fritza. Miłej niedzieli – niechaj gałęzie pradawnego drzewa poznania i węże grzechu strawią wasze umysły!

Richard Müller, kanibalistyczne kameleony, popędliwe marabuty i inne bestie

1874-1954, syn tkacza, urodzony w krainie Bohemii. W 1888, jako czternastolatek, zaczął naukę malowania porcelany w słynnej miśnieńskiej fabryce. Dwa lata później, bez żadnych środków do życia, zwiał do Drezna, chcąc dostać się na akademię. Został najmłodszym studentem w historii. Max Klinger namówił go, by zajął się akwafortą.

Mój faworyt – Seepferde (koń morski, pocztówka)

Przez 35 lat był profesofrem drezdeńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Uczył m.in. Georga Grosza i Otto Dixa. W 1933 objął stanowisko rektora, z którego dwa lata później nazistowki reżim go usunął. Gdzieniegdzie piszą, że za wywrotowe treści w sztuce, a gdzieindziej, że wpisano go przecież na Gottbegnadeten-Liste i wcale nie miał w III Rzeszy źle. Z racji na nieoczywiste związki autora z reżimem, jego prace popadły trochę w zapomnienie. Oglądać je jednak można bez swędzenia sumienia, nic w nich nie nie prowokuje do podobnych rozliczeń. Są groteskowe, erotycznie zawiłe (urocze, jak pokazuje męskość napierającą na dorodne babki – w formie nieporadnych, pokracznych, nieprzystępnych zwierząt), pewnie naćkane symboliką, której nie umiem odczytać, ale pozbawione komentarza społecznego. Przynajmniej te, z którymi przyszło mi się zmierzyć.

Profesor Müller

Carol Wax – “żyw'” w “nieożywionym”

Flecistka, która zakochała się w rytownictwie.

Ur. 1953; absolwentka Manhattan School of Music, badaczka, artystka, wykładowczyni.

To jak obrazuję przedmioty codziennego użytku, odzwierciedla moje osobiste doświadczanie zwyczajności jako nadzwyczajnej. Większość ludzi rzadko myśli o “rzeczach” jakie im towarzyszą, mi nawet najpospolitsze przedmioty wydają się magiczne.

https://archive.is/20120912172827/http://www.ipcny.org/node/688
Press Release, 2017

Często przedstawiam stare sprzęty, urządzenia mechaniczne i tkaniny, bo powtarzalność ich struktur pozwala mi nadać rytm światłocieniom; ich formami łatwo manipulować, by stały się fantasmagoriami. Możliwości uzyskania dramatycznej gry światłem, jakie daje technika mezzotinty, czynią ją idealnym medium do urzeczywistniania moich wizji.

Remington Return, 1997

Choć mój styl łatwo przyporządkować do tradycji obrazowania martwej natury, nie jest to żadnym zabójczym obciążeniem. Przedstawiane przeze mnie obiekty materialne przechodzą transcendencję – próbuję uchwycić, gdzie mieści się “żyw” w “nieożywionym”.

Mr. and Ms. Communication, 2006

Moje obrazy są inspirowane przedmiotami powszechnego użytku, którym przyglądam się jak czującym, mistycznym istotom. Szczególnie fascynują mnie urządzenia zabytkowe i te o formach przypominających organiczne – celowo przesadnie je przerysowuję, by wydały się fantastyczne, monumentalne. Tak jak XVII-wieczne holenderskie martwe natury symbolizują nietrwałość życia i piękna, ja przedstawiam przestarzałe maszyny jako ikony przemijających technologii i trendów konsumenckich. Badam przy tym ewolucję postrzegania przedmiotu. To, jak sztuczka techniczna, przez artefakt, staje się w końcu sztuką.

http://www.carolwax.com/statement
Under Wraps, 2008
Cytaty pochodzące z wypowiedzi Carol przetłumaczono z miłości, niekomercyjnie, na powszechny użytek.